Читать книгу 1793 онлайн
91 страница из 127
W drodze powrotnej przez Slussen Cardell rozmawia z samym sobą, podniesiony na duchu szumem wody w Strömmen.
– Teraz, mój ty panie Karlu Johanie, trzymam cię ręką za kołnierz tak mocno, że trudno cię będzie z niej wypuścić. Muszę tylko znaleźć zieloną lektykę ze złotymi ornamentami i świeżo wstawioną poprzeczką. – Cardell zerka w zamyśleniu w kierunku wieży kościoła Mariackiego. – No i z plamami moczu.
ssss1
Winge poświęca cały dzień na zebranie informacji o bawełnianym materiale, w który owinięte było ciało Karla Johana. Poszukiwania przeciągają się w czasie. Handlarze sprzedający tkaniny prześcigają się w usłużności i udzielają odpowiedzi na pytania dotyczące produktów, które nie są ich własnością. Jeden z nich odsyła Wingego do angielskiego komiwojażera, który – jak zastrzega – mógł już wyjechać ze Sztokholmu. Nikt nie wie, gdzie cumuje jego statek, dlatego Winge nie ma innego wyjścia i sam musi szukać informacji w portowym rejestrze.
Dolna kondygnacja urzędu celnego to miejsce, w którym rozbrzmiewa mieszanka różnych języków, a rozmowy dotyczą wszystkich możliwych towarów. Celnikom, którzy biegają w tę i z powrotem, towarzyszą chłopcy na posyłki z ołówkami i księgami rachunkowymi. Handlarze, armatorzy i kapitanowie statków wykłócają się o wysokość opłat celnych, kwestionują dobór ciężarków na wagach albo kompetencje urzędników. Jeśli ktoś widzi, że nie został zrozumiany, powtarza swoją kwestię głośniej. Wingemu dopiero po kilku godzinach udaje się wsunąć jednemu z celników drobną kwotę za możliwość przejrzenia rejestrów z nazwami statków, które wpłynęły do portu. Ten, którego szuka, nazywa się Sophie, a jego portem macierzystym jest Southampton. Statek cumuje koło Zamkowego Wzgórza, załoga nocuje w Orfeuszu. Rozkaz do wypłynięcia został już wydany, statek czeka tylko na odpowiedni wiatr, żeby opuścić port.