Читать книгу Bez winy онлайн
59 страница из 132
Caleb aż drgnął, słysząc gniewne słowa Roberta. Najgorsze było to, że nie mógł im zaprzeczyć. Nic z tego nie było zbyt absurdalne, przesadzone ani naciągane. On go… rozumiał.
– Nie mogłem… – zaczął, ale Robert mu przerwał.
– Oczywiście, że pan nie mógł. W ogóle nie było o tym mowy. Oficjalnie problem nie istniał. Niby jak miałby pan ze mną o tym rozmawiać? To niepisana umowa: nic nie widzę, nie słyszę, nie czuję. Świetnie się pan ustawił.
Caleb nie użyłby takiego sformułowania. Przez cały czas znajdował się pod presją. Czuł się winny. Zdany na łaskę nałogu, a niekiedy głęboko zestresowany dążeniem do ukrycia przed otoczeniem własnego stanu. Teraz, gdy wreszcie mógł odpuścić – stało się, jego szef o tym wiedział, został zawieszony, nie musiał dłużej udawać – zdał sobie sprawę, w jak ogromnym żył napięciu. Jak potworny przytłaczał go ciężar.
– Wczorajsze zdarzenia wstrząsnęły nami wszystkimi – ciągnął Robert. – Uzbrojony człowiek traci nerwy, strzela w mieszkaniu na oślep. Widocznie chce zakończyć swoje życie i zabrać ze sobą zupełnie bezbronną rodzinę. W końcu strzałem w głowę zabija własną żonę i dzieci. Przez wszystkie lata mojej służby tylko kilka spraw poruszyło mnie tak bardzo jak ta. Kiedy zobaczyłem te dwie martwe dziewczynki…