Читать книгу Kara to nie wszystko онлайн
26 страница из 63
Długo nie docierało do niej, że faktycznie zostali bez pieniędzy. Te banki, te kredyty, te marzenia… Jest drożyzna na marzenia. Andrzej długo nie puszczał farby. W sumie to zrozumiała, że jest naprawdę źle, kiedy odmówił jej sześciu tysięcy na nową szafę do przedpokoju. „Podobno jesteśmy bogaci, a mój mąż nie chce mi dać 6 000 pln na nową szafę do przedpokoju”. Pamiętała słowo w słowo to, co napisała na FB. Co ją napadło? Chciała Andrzeja upokorzyć? Myślała, że się nie dowie? Liczyła na współczujące komentarze? Nie doczekała się. Czując po równo wstyd i rozczarowanie, zlikwidowała profil. Ale Andrzej i tak się dowiedział… Próbowała się przed nim bronić, krzyczeć, że ma depresję, że bogate kobiety też mają depresję. Awantura skończyła się w ten sposób, że Laura została wyproszona z dziewczynkami na spacer wokół sztucznego jeziora, a Ewa – klęcząc na podłodze w kuchni – robiła mężowi loda. Krztusiła się i myślała o tym, że musi znaleźć odpowiednio duże ciemne okulary, żeby zakryć puchnący policzek przed perfekcyjnymi mamami, kiedy jutro… Tak się na tym problemie zakręciła (najpierw na problemie, dopiero potem na fiucie), że przez chwilę nie rozumiała, co – sapiąc – cedzi Andrzej. „Nie jesteś już bogatą kobietą… Nie jesteś już bogatą kobietą…”. Dobra, depresji też nie miała. Umarła ze szczęścia, kiedy znajoma, żona prokuratora Mikołajczyka, załatwiła jej pracę psychologa na komisariacie. Miała wspierać ofiary przestępstw i nie podlegać policji. Tym bardziej super, że p.o. komendanta komisariatu okazała się jej rodzona siostra Anna. Cóż, darowanemu koniowi nie zagląda się w zęby… A później pojawił się Witek… Przekroczył drzwi jej gabinetu wielkości schowka na miotły. I Ewa się zakochała. Ciekawe, czy pozostawiona w domu Kasia, zaprawdę gówniara i zaprawdę przyrodnia siostra, pomyślała, że ten nocny rajd był rajdem do kochanka? Bo nie był.