Читать книгу Kara to nie wszystko онлайн
31 страница из 63
Anna Wilk oparła czubek sportowego buta o siatkowe ogrodzenie, odbiła się silnie od ziemi drugą stopą i już była po drugiej stronie. Przez moment do góry podsunęła jej się granatowa bosmanka. Poczuła chłód w okolicy nerek. Było zimno, przemarznięte ptaki powoli zaczynały się odzywać. Świt, najzimniejsza pora dnia.
Zbyt dużo czasu zmarnowała w domu, ma tylko chwilę, aby się ukołysać. Ogrodzony plac zabaw znała na pamięć. Nie ze względu na dziecko, Mateusz był już martwy, kiedy zaczęto go budować. Zawsze była dziewczynką uwielbiającą huśtanie, huśtawki. I właśnie dlatego przez całe dzieciństwo sobie tej grzesznej przyjemności odmawiała. Cóż wiemy o sobie samych? Cóż wiemy o człowieku?
Podeszła do jednej z czterech huśtawek, tej jednej jedynej, w której mieściły się jej dorosłe biodra. Usiadła i zaczęła kołysać. Nogi zgięte, nogi wyprostowane. Wyżej i wyżej. Zaczął siąpić poranny deszczyk. Anna pociągała nosem. Huśtawka skrzypiała.
– Jest tu kto? – usłyszała zachrypnięty kobiecy głos. – No, jest tu kto? Przecież cię słyszę, pijaku, wandalu… – mamrotanie. Kaszel.