Читать книгу Kara to nie wszystko онлайн
28 страница из 63
Chciała go uszczęśliwić.
Wrzasnęła po raz wtóry, ale już ze strachu, nie z frustracji. Ominął ją samochód w pełnym pędzie. Za nim drugi. Poczuła kołysanie w szoferce. Gnojki ścigały się, korzystając z mroku i pustej przestrzeni. Jeszcze chwila i ściągną Ewie na głowę drogówkę, jakby była winna czemukolwiek więcej poza miłością. Policję. Czy ona się boi policji? Nie może się bać policji, skoro pięć dni w tygodniu melduje się całkiem ochoczo na komisariacie…
Z Witkiem spotyka się już z mniejszą radością. Czuje gniew poprzedzający wykorzystanie. Co może zdarzać się tylko psychologowi albo ofierze przemocy domowej. Nawet tej incydentalnej.
Przypomniała sobie, jak stanęli przed jubilerem w Złotych Tarasach. To nie była witryna z pierścionkami zaręczynowymi albo innym pożądanym kobiecym drobiazgiem. Męskie zegarki. Witek wbił wzrok w sportową omegę za pięćdziesiąt tysięcy złotych. A później przeniósł spojrzenie na Ewę. W jego oczach było pytanie: jak by mi w nim było? Niedorzeczność i pożądanie. „Jak mi w nim jest?” – zapytał, kiedy podczas seksu założył pierścień erekcyjny. Boże, ale on wtedy Ewę długo ruchał, zaruchał prawie na śmierć!