Читать книгу Kara to nie wszystko онлайн
34 страница из 63
– Farmaceuta też tam był?
– Nie, tylko jedna farmaceutka. To nie był żaden podryw, pani policjantko. Ona naprawdę się bała, że jest chora. Stałam w kolejce, podałam numer recepty, czekam, a tu Plackiewicz wraca, bo on się lubi tak kręcić, i mówi, że mojego Gucia nie ma. Nie zerwał się, ze smyczą go zabrali. Zresztą, gdzie by Gucio miał uciekać? Dobrze jest nam ze sobą, a on w młodości już był sporo wylatany. Stary pies jest lepszy niż stary chłop. Przytulić się potrafi, a już mu się nigdzie biegać nie chce, pani policjantko. Gucia to ja jako szczeniaka z Palucha wzięłam, ledwo co mój Zygmunt ostygł, żeby aż tak żal nie było. Wnuczka mnie namówiła.
– A dawno to było?
– Dwanaście lat temu. Ja już jestem stara wdowa, a Gucio to jest stary pies. Ufny, stary pies, pierdoła. Zła pierdoła! – zalała się łzami. – Czemu nie zaszczekał? Czemu się nie bronił? Czemu nie wołał. Dziecku to powiesz: nie rozmawiaj z nieznajomymi, a psu?
– Plackiewicz coś zauważył? Przesłuchamy go rzecz jasna, ale…
– Plackiewicz nic nie zauważył. Ale kamera monitoringu jest.