Читать книгу Kara to nie wszystko онлайн
40 страница из 63
Niektóre kobiety przychodzące do fundacji z kolei unikały policjantki, choć było ich zdecydowanie mniej. Może odpowiadał za to mundur, Tomasz korzystał z przywileju chodzenia po cywilnemu. Może po prostu te kobiety pokładały ufność wyłącznie w mężczyźnie, uważając, że jest lepszym reprezentantem władzy albo potrafi lepiej je obronić. Dopiero Wanda, szefowa fundacji, czterdziestolatka z jasnym bobem, uświadomiła podkomisarzowi, że część ofiar przemocy bywa wpychana z powrotem w toksyczny układ przez matki, teściowe, siostry, szwagierki.
– Była tu kobieta, dobrze po pięćdziesiątce, którą z powrotem do męża prowadziła matka. Dla seniorki było nie do pomyślenia, że można zerwać uświęcony węzeł małżeństwa… W ogóle Kościół wciąż robi wiele zła, mówiąc parafiankom, żeby z pokorą nosiły swój krzyż… Że co Bóg złączył, człowiek nie ma prawa rozdzielać… Że dzieci potrzebują ojca… – Wanda pokręciła głową. – Miałam dziewczynę, której teściowa, bita w małżeństwie, nakazała, aby była dzielna. Była dzielna! Wpadały do nas awanturujące się dorosłe córki, które były skłonne siłą wyprowadzać gwałcone od trzech dekad matki, w myśl zasady, że „brudy pierze się we własnym domu”. A ja powiem panu, panie komisarzu, że brudy w domu zawsze pozostają niedoprane. Kobieta, którą zgnoiły do cna inne kobiety, zawsze będzie wolała porozmawiać z panem niż z Polą.