Читать книгу Kara to nie wszystko онлайн
47 страница из 63
Pola była tak odmieniona, że nie wiedział, czy w ogóle jeszcze go interesuje.
Próbował ukryć zmieszanie, całując dziewczynę w policzek i natychmiast sięgając po papierosa. Ona wyciągnęła swoje. Tomek nie mógł znaleźć zapalniczki. Pola zaciągnęła się slimem i podała mu swoją. Biały BIC, na nim czarno-biała dziewczyna i podpis: „Mam bardzo silną wolę. Robi ze mną, co chce”.
– Kto robi? – Tomek próbował zażartować i poczuł, że trafił kulą w płot.
– To tylko durna zapalniczka.
– Ale jednak ją wybrałaś… – już się zaczęli kłócić? Czy żałowali tego, co się stało? Ona czy on? Pewnie po trochu, ale Tomek i tak poczuł drgnienie erekcji.
Napiłby się wina. W sieciówkach sprzedawali na stoisku z popcornem małe buteleczki, ale i tak nie pozwalali ich wnieść na salę. Darował sobie, jej nie zapytał.
Siedzieli w fotelach i oglądali zbyt głośno udźwiękowione reklamy, a później zajawki filmów, na które i tak nie pójdą.
W czasie seansu Pola usnęła. Jej głowa osunęła się w stronę Tomka, ale nie na tyle, aby opaść na jego ramię. Kiedy na ekran wchodziły jaśniejsze kadry, spoglądał na dziewczynę. Odnotowywał, jaki miała subtelny zarys brwi i usta – większe, niż zapamiętał z komisariatu, lekko przesuszone, co pamiętał z łóżka. Powinien poczuć czułość, potrzebę ochrony tego stworzenia oddychającego głęboko przy jego boku. Ale nie. Czuł zupełnie coś innego. Słabość budzi gniew. Sycił się tym uczuciem, choć nie potrafił go zrozumieć. Możliwe, że było zbyt pierwotne.