Читать книгу Zagraj mi na drogę онлайн
10 страница из 114
Wjechał w krużganek wokół holu. Posadzka była niemiłosiernie zadeptana, przechodziło się tędy do sal wystawowych i kawiarni, na marmurowej mozaice widniały ślady naniesionego na podeszwach błota. I jakieś plamy. Waldemar zatrzymał maszynę i zsiadł, chcąc sprawdzić, czy będzie trzeba wyjechać z holu i umyć podłogę także przed szatnią. Od razu dostrzegł, że jest potężnie wysmarowana. Po kamiennych płytkach ciągnęły się długie, rdzawe smugi. Wspiął się nad schody i zamarł. Na środku kolejnych stopni prowadzących w dół, w stronę wyjścia, walał się damski but na obcasie, a przy samych drzwiach drugi. Tuż obok leżała kobieta. Miała jasne włosy i czarną sukienkę, rozerwaną od góry do samego pasa. Skórę na jej szyi i piersiach pokrywał zaschnięty krwawy kożuch. Szeroko otwarte usta wyglądały, jakby próbowała gwałtownie złapać oddech, ale to było tylko wrażenie. Waldemar miał pewność, że ta kobieta już nigdy nie nabierze powietrza w płuca.
Mówi się, że maj to miesiąc miłości. Niby wytarty frazes, ale coś w nim jest, pomyślał Marián Holina po przebudzeniu, kiedy kilka centymetrów od swojej twarzy zobaczył twarz Sabiny. Wiosną cała natura buzuje od życiodajnych soków i gdybyśmy mijali obojętnie ten kocioł feromonów, znaczyłoby to, że bardzo z nami źle. Na szczęście aż tak źle nie jest. Wciąż ulegamy prawom natury.