Читать книгу Zagraj mi na drogę онлайн
35 страница из 114
– Kto to jest Pilát?
– Pierwszy klarnecista.
– Czyli według programu Brandejsová nie miała wczoraj występować?
– Nie. Ale całe szczęście udało się ją załatwić… – Šotolová przerwała, zdając sobie sprawę ze znaczenia własnych słów. – Ekhm… Nie o to mi chodziło. Tylko o to, że załatwili zastępstwo.
– Jasne. Co było dalej?
– Siedzieliśmy w loży cali w nerwach, martwiliśmy się o Simona. Wysłaliśmy mu esemesa. Nic więcej nie mogliśmy zrobić, koncert już się zaczął. Jakiś kwadrans, może dwadzieścia minut później Brandejsová nagle zerwała się z miejsca i ruszyła w stronę drzwi prowadzących za kulisy. Szła zgarbiona, skradała się jak w kinie, kiedy wychodzisz cichaczem, żeby nie przeszkadzać widzom. Wtedy po raz ostatni widziałam ją żywą. Wyszła i zamknęła za sobą drzwi.
– Co z resztą orkiestry?
– Nic, grali dalej.
– Bez jednego klarnetu? To tak się da? – Marián nie zamierzał nawet udawać speca od muzyki poważnej, bardzo możliwe, że słyszał kiedyś symfonię Mozarta, którą Šotolová nazwała poufale XL-ką, ale nawet jeśli, nie miał pojęcia, jak brzmi. I nie wiedział, na ile da się ją wykonać bez jednego instrumentu.