Читать книгу Zagraj mi na drogę онлайн
37 страница из 114
– W przerwie. Poszliśmy popytać jego znajomych, czy coś wiedzą, i Josek, trębacz, kolega Simona, powiedział, że właśnie zawiózł go na oddział. Chciał wezwać pogotowie, ale Simon protestował, więc Josek zapakował go do swojego samochodu. Daleko nie mieli, jakieś sześćset metrów, ale podróż nie przebiegła lekko. Na skrzyżowaniu przed Wydziałem Prawa był korek, Simon zwymiotował w aucie i zaczął tracić przytomność. Josek cucił go, klepał po twarzy. Kiedy wreszcie dojechał na miejsce, wcisnął Simona komuś w rejestracji, a sam pędem wrócił do Rudolfinum. Bał się, że nie zdąży. Nawet zaczął się z tym godzić w duchu. Josek dobrze zna Simona i wie, że zawsze są z nim jakieś przeboje. Jest jak kra litosfery. A konkretnie jej granica.
– To znaczy?
– W jego pobliżu może dojść do trzęsienia ziemi. Kiedy wczoraj z Karlem dotarliśmy do szpitala, stan Simona był poważny. Schładzali go, leżał pod kroplówką. Nieprzytomny. Rano zaczął dochodzić do siebie. Chciał wiedzieć, jak koncert, ale gdybyśmy powiedzieli, że Olga grała tylko kwadrans, po czym uległa sublimacji, na pewno byłby w szoku. Woleliśmy go nie denerwować.