Читать книгу Zagraj mi na drogę онлайн
90 страница из 114
– Lepiej przycisnąć go teraz, niż potem mieć do siebie pretensje – nie odpuszczał ordynator.
– Nienawidzi presji. Unika jej z całych sił. Dlatego jest, i pewnie zawsze będzie, muzykiem tutti. Stać go na więcej. Spokojnie mógłby zostać solistą czy koncertmistrzem, ale nigdy nawet nie próbował pójść tą drogą. Dobiłby go ciągły lęk przed porażką – wyjaśnił Karel, a przed oczami stanęła mu sala ślubów w ratuszu, zaproszeni goście, świadkowie i panna młoda w zapierającej dech w piersiach sukni, której śnieżnobiały kolor tak bardzo kontrastował z coraz większym rumieńcem. – Presja sprawia, że traci głowę, zupełnie mu odbija. Z Simonem trzeba jak z jajkiem.
Ordynator zerknął na zegarek. Karel zrozumiał, że audiencja dobiegła końca.
– Dziękuję – powiedział.
Dopiero kiedy zamknął za sobą drzwi i ruszył korytarzem w stronę sali Simona, zaczęła do niego docierać waga słów ordynatora. Racja, zapewne wszystko właśnie tak się potoczyło: półmetek życia, bilanse, podsumowania, uczucie przegranej, idiotyczne rozwiązanie, panika. Simon zawsze był chorobliwie niezdecydowany, miał huśtawki nastrojów. Jedyną jak dotąd kobietą, której udało się nad tym zapanować, była Olga. Z nią pierwszą nie miał wątpliwości. Jej na pewno tak okrutnie nie wystawiłby w dniu ślubu. Kochał ją i szedł na przesadne kompromisy. Zrobiłby wszystko, żeby jej nie stracić. Nawet się o nią bił. Karel nie zdołał ustalić, kto był rywalem Simona, ale wiedział o nocnej awanturze w domu Olgi, która przerodziła się w ordynarną bójkę. Simon powiedział mu o tej scysji zaraz kolejnego dnia rano, nie dlatego, żeby zgrywać kozaka, tylko żeby dać wyraz swojemu uwielbieniu.