Читать книгу Zagraj mi na drogę онлайн
97 страница из 114
– Co o tym sądzisz? – zapytał.
– O czym?
– O tych gliniarzach i w ogóle. W którą stronę pójdzie śledztwo? Mnie nie wzywali drugi raz, ale ciebie trochę maglowali. Czego chcieli?
– Pytali, na czym polega nasza robota. Wyjaśniłem, opisałem nasze obowiązki.
– Ilu ich było?
– Gadałem z tym młodym, co wcześniej był w „Podkowach”.
– Z Mrštíkiem?
Skinął głową.
– I jeszcze z jakimś majorem. Holina czy jakoś tak. Zdaje się, że właśnie on prowadzi sprawę.
– I o czym żeście tyle gawędzili? – dopytywał Zounar, kiedy zjeżdżali schodami na peron.
– A, już nawet nie pamiętam.
Przesłuchanie się zaczęło, kiedy Kupkę już na całego bolała łepetyna. Nigdy wcześniej nie musiał odpowiadać na tyle pytań. Stresował się, bo czuł, że są bardzo precyzyjnie skonstruowane i każda niefrasobliwa odpowiedź może wyrządzić szkodę. Rozmawiali w sali Kolumn. Na cały dzień zamknięto ją dla zwiedzających, kryminalni urządzili tam sobie prowizoryczny pokój przesłuchań. Mrštík kazał mu usiąść twarzą do rogu pomieszczenia, więc widział tylko otwarty laptop policjanta i jego przenikliwe, choć przyjazne spojrzenie.