Читать книгу Afekt онлайн
114 страница из 145
Kordian przyglądał jej się z coraz większą rezerwą, obawiając się tego, co zaraz usłyszy.
– Nie chodziło o ciebie – dodała szybko, jakby rozczytała jego reakcję. – Nie zrozum mnie źle, zawsze bardzo ciepło cię wspominałam, ale to wszystko. Nie byłeś jakąś wielką miłością mojego życia.
– Uff…
Na twarzy Aśki pojawiła się blada wesołość, która przypominała śmiech przez łzy.
– Nie takiej reakcji się spodziewałam, ale w porządku – odparła.
– Po prostu nie chciałbym ci komplikować życia bardziej, niż to zrobiłem.
Westchnęła, nie odrywając wzroku od jego oczu.
– Obawiam się, że to zrobiłeś, Kordian – powiedziała. – Bo dziewięć miesięcy po naszym spotkaniu na porodówce w Szpitalu Bielańskim przyszło na świat moje dziecko.
– Co?
– Nasze dziecko.
Czas dla Oryńskiego zdawał się zatrzymać. Świat nagle przestał przypominać miejsce, które znał, a otaczająca go rzeczywistość była jak wyimaginowana.
– Masz sześcioletniego syna, Kordian – dodała Aśka.
Rozdział 2
Manifestum non eget probatione