Читать книгу Balsamistka онлайн
51 страница из 73
Bar, o którym mówił Jakub, okazał się kanciapą na tyłach salonu fryzjerskiego. Miał tam swoje rzeczy, buty i koszule na zmianę.
Usiedli przy niedużym stoliku. Jakub zgasił papierosa w popielniczce, wstawił wodę w dzbanku, do kubków nasypał kawy.
– Pijesz jeszcze taką? Czy tylko z ekspresu, jak wszyscy w dzisiejszych czasach?
– Piję różną. Taką też. Lubię. Czarną, z łyżeczką cukru – odparł Wiktor trochę skrępowany.
– Ja dodaję trochę mleka. – Jakub otworzył lodówkę, z której wyjął pusty karton po mleku i dodał z przekąsem: – Jak jest.
Dopiero teraz Wiktor przyjrzał mu się uważnie, wcześniej nie miał odwagi nawet na chwilę spojrzeć mu w oczy. Niewiele się zmienił. Może trochę posiwiał i przytył. Kiedyś miał szalone powodzenie, teraz na pewno nadal podobał się kobietom. W ich tandemie, swego czasu nierozłącznym, to on grał pierwsze skrzypce, a Wiktor był aktorem drugiego planu.
– Wiktor, ja… Już dawno chciałem ci powiedzieć. Zbieram się z tym od dawna. Miałem do ciebie wpaść, pogadać, ale zawsze coś, a w weekendy jest Lilka, moja obecna kobieta. – Wskazał palcem na wewnętrzne drzwi. – Za nimi jest jej królestwo. Salon fryzjerski. Jesteśmy razem od dwóch lat.