Читать книгу Łowca cieni онлайн
109 страница из 128
Może pewnego dnia znajdziemy ci tatę, rozmyśla dalej. Przecież w Östertunie nie brakuje sympatycznych i niebrzydkich facetów. Choćby ten klient, który robi zakupy u niej w sklepie i zawsze ma w koszyku jedzenie tylko dla jednej osoby, ubrany w ciemny garnitur, jakby pracował w banku.
Wczoraj spytał ją, jakie ma plany na weekend.
Albo starszy mężczyzna, na którego często się natyka podczas spacerów nad jeziorem. Zwykle ze sobą rozmawiają i kawałek idą razem brzegiem. A gdy się żegnają, on zawsze się uśmiecha i unosi kapelusz.
Przypomina sobie też nieznajomego, który w zeszłym tygodniu pomógł jej nieść torby z zakupami całą drogę z centrum aż do Berlinparken.
Czy nie był przystojny?
Kiedy Margareta wyłącza lampę pod sufitem, za oknem w parku majaczy jakaś postać – chyba ktoś stoi oparty o drzewo blisko latarni. Gdy jednak zbliża się do szyby, aby lepiej się przyjrzeć, postać znika i rozpływa się wśród cieni.
Chyba coś mi się przywidziało, uznaje, po czym idzie do kuchni, aby zrobić sobie herbatę i kanapkę.