Читать книгу Łowca cieni онлайн
112 страница из 128
Fagerberg przykuca, Britt-Marie robi to samo. Próbuje spojrzeć na kobietę, usiłuje zatrzymać wzrok na posiniaczonej twarzy i długim białym przedmiocie wystającym z jej ust. Oczy jednak uciekają w bok, umykają w stronę dziecięcego łóżeczka w ręcznie malowane różyczki oraz stosu ubrań leżących obok na podłodze. A potem ku małemu stolikowi z adapterem i paczką papierosów na blacie.
Ku wszystkiemu, co tchnie normalnością i życiem.
Britt-Marie przenosi z powrotem wzrok na łóżeczko – chyba dziewczynki, która właśnie straciła matkę.
– Jasny gwint – mamrocze Fagerberg i gładzi się po swoim wydatnym nosie, jakby chciał się upewnić, że jest na miejscu. – To znowu on, niewątpliwie on.
Wciąga rękawiczki i nieco unosi jedną nogę ofiary.
– Zobaczymy, co powie lekarz po obdukcji, ale według mnie ofiara nie żyje od kilku godzin.
– Co ona ma w ustach? – pyta Britt-Marie, słysząc, jak wątle brzmi jej głos.
Fagerberg zwleka z odpowiedzią.
– To chyba szczotka do WC. Ale dłonie, asystentko Odin, niech pani spojrzy na dłonie.