Читать книгу Sąd Ostateczny онлайн
18 страница из 55
Gdy dowódca podszedł bliżej, odsuwając na bok zdziwionych żołdaków, spostrzegł chłopca tulącego się do jej nagiego uda. Miał takie samo przejrzyste, bursztynowe spojrzenie i takie same kędzierzawe jasne włosy. Pewnie jej braciszek. Z pozoru niedbałym ruchem dowódca odepchnął żołnierza, który chciał złapać dziewczynę za włosy. Ten omal nie fiknął kozła, nim rąbnął zadkiem o bruk. Gdy poderwał się i sięgał po broń, pilnujący pleców dowódcy de Mornay zajechał żołdaka głowicą rękojeści w głowę. Po wzorcowych interwencjach de Mornaya zwykle nie trzeba było poprawiać. Nie były może zbyt eleganckie, bo adiutant doskonalił tę sztukę głównie podczas karczemnych burd, ale nieodmiennie okazywały się skuteczne. Dowódca nawet się nie obejrzał. Znał możliwości dziesiętnika. Wybrał ze stosu ubrań sukienkę i kaftan dla chłopca, wcisnął je w dłonie de Mornaya i powiedział:
– Niech się ubierze. Chłopczyk też. Potem przyprowadzisz ich na kwaterę. Zbierz ludzi. Dosyć tych rekolekcji. Trzeba poszukać wina, zanim ta diabelska banda wszystko wyżłopie.