Читать книгу Sąd Ostateczny онлайн
23 страница из 55
Dziewczynka zatrzymała się tuż przed nim. Chwycił jej dłonie i przyciągnął ją bliżej, unieruchomił jej nogi, opasawszy swoimi łydkami, i zadzierając głowę, spojrzał z dołu na jej twarz. Nawet w takim skrócie perspektywicznym, eksponującym niewielkie dziurki w nozdrzach i trochę spiczasty podbródek, jej twarz była piękna. Doskonałe proporcje. Szczególnie podobały mu się widziane od dołu niewielkie konchy małżowin usznych. „To perspektywa diabła – pomyślał – który sięga po kolejną grzeszną, a przecież piękną ofiarę”. Wsunąwszy dłonie pod purpurowy materiał, przesuwał je badawczo po tyłach jej ud. Od kolan w górę, aż poczuł drobne jak u chłopca, choć pełne i sprężyste pośladki. Skóra była gładka, chłodna i miła w dotyku. To, co robił, przynosiło ukojenie. Dziewczynka opuściła głowę i wzrokiem poszukała jego spojrzenia.
– Maria – powiedziała.
Podniósł pytająco brwi.
– Mam na imię Maria. Mój brat to Daan, od Daniela.
Znał to imię i wiedział, że należało do jednego z czterech proroków, który został uprowadzony do niewoli babilońskiej. Po hebrajsku oznacza: „Bóg jest moim sędzią”. Serce boleśnie drgnęło mu w piersiach. Przez chwilę oddychał ciężko, czekając, aż ból ustanie. Drobne pośladki Marii rozgrzały się od dotyku jego ciepłych dłoni. Pomyślał, że właśnie tak chciałby umrzeć: trzymając dłonie na ciele pięknej dziewczyny. Stłumił tę myśl, bo wydała mu się grzeszna. Zabrał dłonie i nie patrząc więcej na dziewczynkę, wydał polecenie de Mornayowi.