Читать книгу Sąd Ostateczny онлайн
26 страница из 55
– Jak się nazywasz, panie? – spytała.
– Nic ci po moim imieniu. Lepiej dla mnie, żebyś go nie znała – odpowiedział.
Gdy trzeciego dnia rano z głowami ciężkimi od przepicia wyjeżdżali z miasta, zobaczył nagie ciała dzieci rzucone na stos innych zwłok. Zatrzymał węszącego niespokojnie fryza i patrzył dłuższą chwilę, jakby chciał utrwalić w pamięci ten widok. Potem pchnął wierzchowca ostrogami i ruszył stępa, lekko przechylony na bok w kulbace, zgarbiony niczym starzec, ze zwieszoną głową. Jadącemu obok de Mornayowi wydawało się, że dowódca zasnął. Nie wiedział, że jego zwierzchnik intensywnie rozważa, czy zabić dziesiętnika natychmiast, czy zrobić to później, na chłodno, na pierwszym popasie.
ssss1
– Dlaczego jej nie powiedział? – Dziewczyna siedząca obok Iana na składanym krzesełku trąciła jego kolano swoim, wyłażącym z fabrycznie postarzanych jeansów. Dziura była misternie zaprojektowana. Spodnie musiały kosztować majątek.
Drgnął, wyrwany z zamyślenia.
– Co? Czego nie powiedział?
Przestała go trącać, dla odmiany oparła się na jego udzie łokciami i usiłowała zajrzeć mu w twarz. Jej łokcie były spiczaste i twarde, więc szybko uwolnił udo.