Читать книгу Wzgórze Wisielców онлайн
54 страница из 110
– A pani to kto? – Lekarz wydawał się bardziej zaskoczony niż poirytowany.
– Odbywa praktykę zawodową – odrzekła Erla ponurym głosem. – Zaręczam, że więcej się nie odezwie. Proszę mówić dalej. – Erla skierowała mordercze spojrzenie na Línę, która obserwowała własne buty, różowiąc się jeszcze bardziej.
– Wskazałbym na fakt, że nie znaleźliśmy przy denacie telefonu ani kluczy, co jest nietypowe, mówiąc delikatnie. – Patolog zerknął na Línę, jakby się spodziewał, że mu zaprzeczy, gdy jednak potulnie spuściła wzrok, zapytał: – Czy na miejscu zbrodni oprócz portfela zabezpieczyliście coś jeszcze?
– Nie, wzięliśmy tylko portfel. – Erla z zamyśleniem wpatrywała się w twarz denata. – Nie było ani telefonu, ani żadnych kluczy, ale jeszcze nie skończyliśmy przeczesywać terenu. Ustaliliśmy numer, którym się posługiwał, ale telefon jest wyłączony, pozostaje więc tylko nadzieja, że gdzieś się odnajdzie.
Lekarz nie skomentował. Milczał, czekając, aż technik skończy fotografować i odsunie się od stołu sekcyjnego, żeby on mógł kontynuować oględziny.