Читать книгу Wzgórze Wisielców онлайн
59 страница из 110
Thormar dotknął ikony „Replay”, udając, że nie zauważa gniewnego spojrzenia, które posyła mu jego żona Sigrún. Obiecał jej pomóc podczas kinderbalu i trzymać się z dala od smartfona oraz komputera, dopóki przyjęcie się nie skończy. Miał pozwolenie, żeby włączyć telewizor, ale tylko po to, żeby odtwarzać filmy dla dzieci. Potem jednak zapiszczał telefon, sygnalizując nową wiadomość na forum, i rozkazy żony poszły w zapomnienie. Początkowo Thormar zabezpieczał się, stając do niej tyłem, gdy jednak dotarło do niego, co przedstawia nagranie, był tak wstrząśnięty, że przestał się kamuflować. Sigrún piorunowała go wzrokiem, ale w tym momencie to się już nie liczyło.
Chwilę później do pokoju wparowała dziewczynka z dwoma warkoczykami przewiązanymi różową wstążką oraz polewą czekoladową rozmazaną na górnej wardze, wydzierając się wniebogłosy, i z całym impetem wpadła na nogi Thormara, który krzyknął z bólu, omal nie upuścił smartfona i ledwo nad sobą zapanował, żeby nie chwycić dziewczynki i nie natrzeć jej uszu. Dając upust złości, może by sobie ulżył, ale postąpiłby bardzo niemądrze. Sigrún przyjęłaby to źle, a matka dziewczynki zapewne jeszcze gorzej. Nie było sensu pytać, dlaczego matka nie robi nic, żeby uspokoić nadmiernie podekscytowaną córkę, ponieważ najwyraźniej było to normalne zachowanie. Wszystkie matki, usadowione wygodnie w salonie nad filiżankami kawy i talerzykami z ciastem, zdawały się całkiem zapomnieć o swoich pociechach. Gdy któreś z dzieci się uderzyło i podbiegało zapłakane do matczynych ramion, kobiety patrzyły na nie zdezorientowane, aż po sekundzie albo dwóch jedna z nich uświadamiała sobie, że ten rozwrzeszczany smarkacz jest jej. Po zdawkowym „No już dobrze, już dobrze” dziecko było odsyłane do rozrabiających rówieśników.