Читать книгу Brud онлайн
49 страница из 103
– I tak po prostu przyjechała pani do Polski?
– W sumie tak, wuj w Sofii zajął się wszystkim. Sprzedał nieruchomości i rodzinne precjoza, przywiózł mi pieniądze, gdy już mieszkałam w Warszawie. Dostałam niezłą gotówkę na start.
– A jak się pani odnalazła w stolicy?
– Znajoma mamy pracowała w Ministerstwie Przemysłu i Handlu, a potem Przekształceń Własnościowych. Pozwoliła mi się zatrzymać u siebie, pomogła znaleźć szkołę dla sekretarek. Gdy nadarzyła się okazja, wciągnęła mnie do ministerstwa. Wie pan, znałam płynnie dwa języki, a także rosyjski i angielski.
– Co się działo dalej?
– Potem znajoma z ministerstwa przeszła do otwierającej się właśnie firmy i załatwiła mi tam etat. To były już lata dziewięćdziesiąte i świetny czas dla biznesu, wszyscy doskonale się znali. Mówiliśmy sobie na ty, bywaliśmy u siebie w domach, a nawet razem jeździliśmy na wakacje. Każdy mógł awansować. I nagle kierowca lądował w sprzedaży, a recepcjonistka zostawała prawą ręką szefa… – urwała na chwilę, orientując się, że być może powiedziała za dużo i za szybko.