Читать книгу Brud онлайн
53 страница из 103
Do przyjścia Oli została godzina. Lubił ją. Była absolutnie bezproblemowa. Twierdziła, że nie szuka niczego poza chwilową bliskością i nie liczy na nic poważnego. Zybertowi ten układ bardzo odpowiadał. Bez użerania się, bez przykrych codziennych upierdliwości. Bez żądań, pretensji i wymagań. Jesteś to jesteś. Nie ma cię? Też dobrze. Uśmiechnął się do siebie i podszedł do kuchni. Pobieżnie rzucił okiem na zawartość lodówki i szafki z alkoholem, sytuacja nie była alarmowa. Layla leżała w półśnie na podłodze przy schodach, kompletnie nie zwracając uwagi na krzątaninę swojego pana. W końcu usiadł na kanapie z kieliszkiem czerwonego wina w dłoni. Z głośników delikatnie sączyła się muzyka Leszka Możdżera. Dźwięki fortepianu i lekkie bujanie barki sprawiły, że Zybert poczuł, jak opadają mu powieki. Odstawił kieliszek na podłogę i spojrzał na zegarek. Dochodziła osiemnasta. Zanim zdążył pomyśleć, że Ola pewnie się spóźni, zasnął. Obudził go ciepły dotyk dłoni na policzku.
– Mogę się przyłączyć? – Ola pochyliła się nad nim, uśmiechając się. Zybert objął ją mocno i przytulił do siebie, całując po szyi i dekolcie. Nie traciła czasu, zrzuciła z siebie sukienkę, nie miała pod nią stanika, ściągnęła stringi i po chwili górowała nad nim w całej okazałości. Sutki jej pełnych piersi sterczały, Zybert głaskał je obiema rękami. Ola zeszła niżej, całując go po brzuchu, przesunęła ręką po bokserkach i pozbyła się ich. Był do jej dyspozycji, z czego skorzystała, schodząc ustami między jego nogi. Poczuł, że zaczyna odpływać, skończył w jej ustach. Delikatnie położył ją na plecach i odwdzięczył się, muskając wargami wnętrze ud. Lekko zanurzył w niej język. Pracował nim powoli. Po chwili poczuł, jak dłonie do tej pory delikatnie głaszczące jego głowę zaczęły się zaciskać. Nie przerywał, stopniowo zwiększał tempo.