Читать книгу Brud онлайн
50 страница из 103
– Czyli pani?
– Czyli ja. Ale wie pan, to wszystko ma drugie dno. Tak naprawdę to wszystko ma drugie dno, po prostu.
– Chyba nie do końca rozumiem…
– Pracowałam intensywnie kilka dobrych lat. Naprawdę dobrych, nie miałam prawa narzekać. Wokół ludzie nie mieli pracy, a my ledwie nadążaliśmy z realizacją zamówień. A potem odeszłam.
– Dlaczego?
– Życie – powiedziała i się zamyśliła. Zybert nie był pewien, czy pytać dalej. Nagle ocknęła się. – Wie pan, jak to jest. Uznałam, że czas zacząć robić coś innego. I tu przydały się odłożone pieniądze, skończyłam studia filologiczne i trafiłam do biura tłumaczeń. Na początku było trudno, mnóstwo nocy zarwałam, ale w końcu zdałam państwowy egzamin i mogłam pracować z domu.
– Ale jaka jest moja rola w tym wszystkim? Co z tym Oficerem?
– Często przychodził do restauracji mojego ojca. Naprawdę był oficerem. I dlatego miał ten wojskowy sznyt. Zawsze wyprostowany, wydawał krótkie żołnierskie polecenia reszcie ekipy, a ta wykonywała je bezszmerowo. Widziałam go kilkakrotnie, ale nigdy z nim nie rozmawiałam. Pamiętam doskonale jego piękną zimną twarz. Pamiętam też, że mama bardzo się go bała. Prosiła tatę, żeby się dobrze zastanowił, zanim coś zrobi… No i stało się. – Westchnęła. – Gdy wujek przyjechał i przywiózł mi pieniądze, długo o tym rozmawialiśmy. Mówił, żeby trzymać się od tego z daleka, że to niebezpieczni ludzie, że mogą mnie zabić, jeśli będę drążyć. Powiedział, że Oficer przygląda się sprawie mojego wyjazdu.