Читать книгу Brud онлайн
58 страница из 103
Po tygodniu konsultacji ze specjalistami wiedział już, czego potrzebuje. U właściciela złomowiska zamówił kilka gigantycznych stalowych pontonów. Następnie znalazł ekipę, która umieściła je pod barką. Zakup krypy, pontonów i remont pochłonęły większość oszczędności. Pieniędzy zostało mu na maksymalnie pół roku. Po trzech miesiącach poszukiwań trafił na ogłoszenie pracy w spółce PI Media, która rozkręcała właśnie dział wideo.
– Ej, słuchasz mnie? – pytanie Oli wyrwało go z zamyślenia.
– Przepraszam, odpłynąłem trochę.
– Właśnie widzę. Mówię, że idę na spotkanie z Graczkiewiczem.
– Czego znowu ten stary cap od ciebie chce?
– Nie wiem, nawet mnie nie opierdolił dziś w robocie, tylko spytał, czy znajdę czas wieczorem, bo chce omówić jakiś projekt. Nie wchodził w szczegóły.
– Cóż, pewnie to ważne, skoro umawia się poza firmą… – rzucił, nie bez ironii.
– Co sądzisz?
– Chce cię bzyknąć albo kręci inne lody i chce cię wciągnąć. Pytanie, ile możesz stracić?
– Pieniądze nie śmierdzą, a bzykania mam dość, przynajmniej na dziś – powiedziała Ola i dopiła wino. – Idę sobie. – Cmoknęła go w policzek i weszła na trap.