Читать книгу Brud онлайн
62 страница из 103
Ola podała swoje nazwisko kelnerowi, a ten sprawdził listę i zaprowadził ją na piętro, gdzie podszedł do jednej ze ścian, odsunął ciężką ciemnobrązową kotarę i odsłonił masywne drzwi.
– Pani gość już czeka. – Zapraszającym gestem zachęcił Olę, by podeszła bliżej.
– Co to?
– Strefa VIP.
– Dziękuję. – Kiwnęła głową, a mężczyzna nacisnął klamkę. W środku panował lekki półmrok, pomieszczenie było niewielkie. Przy stole mogły siedzieć maksymalnie cztery osoby. Obok drzwi stały dwa klubowe fotele i kanapa.
Pierwszy raz w życiu była w VIP-roomie. W głębi, na stoliku pod ścianą połyskiwał sprzęt audio. W tle słychać było ciche dźwięki gitary. W fotelu siedział Graczkiewicz ze szklanką whisky w ręku i palił cygaro. Gdy weszła, od razu poczuła na sobie jego lepkie spojrzenie. Przez chwilę patrzył na nią bez słowa, po czym powoli podniósł się z fotela i ruszył w jej stronę. Szklankę niedbale odstawił na stół, ale cygaro nadal trzymał w dłoni.
– Fajnie, że dotarłaś. – Uśmiechnął się.
– Przepraszam za spóźnienie, straszne korki. – Nie mogła na niego patrzeć, a to, że była tu w jego towarzystwie, przyprawiało ją o mdłości.