Читать книгу Brud онлайн
60 страница из 103
– Dzień dobry, jedziemy na Koszykową – powiedziała i zajęła miejsce na tylnym siedzeniu. Kierowca obszedł samochód i usiadł za kierownicą.
– Jak pani widzi… – zaczął mówić, wskazując na zakorkowaną Wisłostradę. – Chwilę to potrwa, zanim zawrócimy, i drugą, zanim podjedziemy pod górę.
Aleksandra Zdrojewska nie lubiła tracić czasu, a jeszcze bardziej nie znosiła, gdy ktoś go jej marnował. Doskonale znała swoją wartość i potrafiła sprawić, by inni to dostrzegli. Zamiast wielkich życiowych skoków wolała spokojny spacer krok za krokiem. Wiedziała, że czas, który chce spędzić w mediach, jest ograniczony, więc traktowała je jako źródło niezłego dochodu. Brała dużo zleceń za dobre pieniądze, by w ten sposób zrealizować swój plan na życie po mediach. Już nie mogła doczekać się tego, aż rzuci to wszystko w cholerę. Wyjedzie z Warszawy, może wróci do rodziców, a może… Świat stał przed nią otworem. A ona chciała wskoczyć w niego jak Alicja z Krainy Czarów. Tyle że jej zegarek miał być szwajcarski, a królicza nora pełna pieniędzy. Domyślała się, że Stefan ma konkretną propozycję, dlatego bez obaw, choć też i bez entuzjazmu, szła na spotkanie z nim. Potrzebowała kasy. Jak wszyscy, ale ona naprawdę potrafiła ją zdobywać.