Читать книгу Brud онлайн
76 страница из 103
– A jak mam ustalić, kiedy wróci?
– Panie Wiktorze, czy ja mam pana uczyć zawodu? Dzwoni pan po prostu do firmy. Tam pracują normalni ludzie, na pewno uda się czegoś od nich dowiedzieć. Przynajmniej za moich czasów tak było.
– To zróbmy tak, ja umówię się jakoś ze Skonecznym, a pani da mi znać, gdy już będzie w domu. Jeśli wypuszczą panią w poniedziałek, to przyjadę od razu. A jeśli nie, to później – powiedział Zybert i dopił resztkę kawy. Bardzo jej potrzebował.
* * *
Słoneczne weekendy sezonu wyścigowego zawsze przyciągały tłumy, co potwierdzała długa kolejka do kas biletowych. Wiktor odstał swoje i po kontroli plecaka przy głównym wejściu poszedł w stronę trybun. Zabrał program i sprawdził, kto biegnie na tysiąc trzysta metrów.
– Esmeralda, Piorun, Tereka, Zeus, Morfa, Mars… Ryzyk-fizyk… – przeczytał i rzucił okiem na zegarek. Do kolejnej gonitwy zostało dziesięć minut. Poszedł do kas. W ciemno obstawił wynik, podając imiona trzech koni, które jako pierwsze przyszły mu do głowy. Mała dawka hazardu jeszcze nikomu nie zaszkodziła.