Читать книгу Pogrzebani онлайн
16 страница из 92
* * *
Dwie godziny po odkryciu końskich głów o bok przyczepy kempingowej oparł się mężczyzna. W brudnym bawełnianym podkoszulku, chudy i piegowaty, w prawym ręku trzymał papierosa.
Obudziło go poranne bingo, jak co parę dni o tej porze roku. Wielokrotnie powtarzane zawołania, pytania, przyprawiający o samobójcze myśli monotonny głos prowadzącego – wszystko to działało skuteczniej niż najlepszy budzik. Wwiercało się w czaszkę. Dzień był zimny, powietrze pachniało popiołem.
Michael rzucił papierosa, rozdeptał go butem, zrobił długi wydech i zakaszlał.
– Pod listkiem pszczółka drży, siedemdziesiąt trzy!
Wszedł do przyczepy i po kilku minutach wyszedł ubrany do pracy: miał na sobie ten sam podkoszulek, lecz włożył też grubą, wyblakłą koszulę w niebiesko-czarną kratę. Zamknął drzwi i ruszył przed siebie, aby dalej od salonów gier i bingo.
Trzymał Annie u Joego i płacił mu codziennie za jej przechowywanie.
Nie żeby Joemu na tym zależało, ale co przysługa, to przysługa.
Joe miał kawałek ziemi zaraz za warsztatem otoczonym wyniosłymi wieżowcami. Doskonałe miejsce, o wiele lepsze niż przyczepa, do której Michael kiedyś ją przywiązywał. No i podobało się klientom, Joemu też. To, jak truchtała wokoło, kiedy czekali na naprawę. Albo jak podchodziła do ogrodzenia z nadzieją na poczęstunek.