Читать книгу Pogrzebani онлайн
46 страница из 92
Kiedyś rozciągały się tu moczary. Trzy ulice dalej podczas prac przy rozbudowie domu znaleziono kilka starych monet z wytartymi wizerunkami twarzy, kilka skorup staroskandynawskich naczyń. Przed rokiem pisano o tym w lokalnej gazecie, zanim splajtowała. Cały ten obszar, mokradła i bagniska, od których pochodziła nazwa miasta, był niegdyś kryjówką dla wygnańców z innych ziem.
Kraj potrzebował kiedyś więcej ryb. Potrzebował więcej domów dla rybaków, więc mokradła zrekultywowano, grzebiąc szczątki tych, którzy żyli i umierali wśród tutejszych traw i trzcin.
A potem w morzu odkryto ropę.
Lało tak mocno, że Alec, w przywierającym do ciała, do cna przemoczonym podkoszulku, prawie nic nie widział, mimo to szedł dalej. Przeklęty deszcz.
Po czterech, pięciu metrach odwrócił się.
Nic. Nie, nic tam nie ma.
Alejka była pusta. Oczywiście, że pusta.
Wracając, trzasnął drzwiami tak mocno, że zatrząsł się cały dom.
Gdy wszedł do kuchni, jego wzrok padł na ten głupi czajnik z dwukrotnie zagotowywaną wodą.