Читать книгу Czerwony jeździec онлайн
105 страница из 123
„Z kimkolwiek by się Pasza związała – pomyślał zrezygnowany – nie odbiło jej jeszcze zupełnie”. Wciąż była ostrożna. Nie opowiadała sąsiadom o swoim nowym „hobby”. W pokoju odwiesił marynarkę („marynarczynę”) na krześle, rzucił kaszkiet na stół. Usiadł na łóżku. Nie rozbierał się. Nie chciał być naraz aresztowany i goły. A ubierać się, podskakując na jednej nodze, drugą wpychając w nogawkę, pod ołowianymi spojrzeniami dziarskich gepeuszników? Dziękuję, postoję.
Rozpiął jedynie kołnierzyk koszuli i rzucił się na łóżko.
ssss1
Zajcew zobaczył szarawy, mokry poranek za oknem. Poczuł, że ciśnie go ubranie, w którym przespał całą noc. I dopiero wtedy uświadomił sobie, że obudził się sam, że nie wyrwały go ze snu zapalczywe uderzenia w drzwi.
Nikt po niego nie przyszedł.
Za oknem słychać było szur, szur. Pasza zamiatała już chodnik kolczastą miotłą.
Przynajmniej nie tej nocy.
* * *
– Na Szpalernej – poinformował głos w słuchawce telefonu. – W koszarach.
Na dźwięk słowa „Szpalerna” Zajcew poczuł w ustach obrzydliwy posmak, a przed oczami pojawił mu się skisły zielonobrązowy kolor więziennych korytarzy. Zobaczył tę barwę i chropawą powierzchnię. „Twarzą do ściany!” – nigdy tego nie zapomni.