Читать книгу Czerwony jeździec онлайн
49 страница из 123
– Ale przecież gra się…
– Gra się – przerwał mu Jurka. Potarł oczy, pod którymi malowały się cienie. – Państwo nie zabrania.
– Mówisz, że wszystko jest uczciwie?
– Nie mówię, że wszystko. Ale kopiejkowej drobnicy ganiać nie będziemy, bo i tak zaraz nalezie nowa. Nie, dopóki Wąsy siedzi na trybunie, jest czysto. A nam jest lżej. O. – Wskazał na maszynę. – I bez hipodromu jest dosyć pisaniny.
Zajcew patrzył na niego z uwagą. Był tak zdumiony tym, co usłyszał, że nie wiedział, o co zapytać.
– A Wąsy… często jest na trybunie?
Jurka chyba nie zauważył jego zdumienia.
– Wąsy, pytasz? No jak przyjeżdża z jakiejś okazji do tutejszych Wyższych Kursów Kawaleryjskich, to i na hipodrom zagląda. I to za każdym razem. A bywa często, o tak – zachichotał.
Zajcew się stropił. Nie tyle samym stwierdzeniem, ile raczej sposobem, w jaki Smiekałow o tym opowiadał. Najwidoczniej bezsenne noce sprawiły, że zgłupiał i stracił poczucie ostrożności. Zajcew ściszył głos:
– Wybacz, Jurko. Czy chcesz mi powiedzieć, że towarzysz Stalin bywa w Leningradzie…