Читать книгу Czerwony jeździec онлайн
55 страница из 123
Pomiędzy drewnianymi domkami budynek Instytutu Weterynaryjnego wyglądał na pozostawiony przez pomyłkę, nazbyt miejski, jak szafa, którą wypakowali na daczy świeżo przybyli letnicy. Potężny, wysoki, solidny. Klasycystyczna fasada tego giganta mówiła co nieco o rodowodzie instytucji, która została utworzona w czasach caratu.
Zajcew szybko odnalazł główne wejście.
To jasne, że milicja nieczęsto odwiedzała akurat ten instytut. Jednak wizyta oficera z wydziału śledczego nikogo nie zdziwiła, jeżeli już, to zdezorientowała. Zajcew pomyślał z ironią, że przecież tutejsi pacjenci nie mogli raczej złożyć skargi. Wartownik nieśpiesznie wykręcił numer. „Proszę, usiądźcie” – szepnął do Zajcewa, odkładając słuchawkę. Śledczy uniósł dłoń, dając do zrozumienia, że nie trzeba, postoi. Wkrótce na szczycie wysokich schodów wyrosła postać młodzieńca. Asystent, laborant. Albo po prostu studencik.
– To wy jesteście towarzysz Zajcew? – zapytał, choć żadnych innych towarzyszy w pobliżu nie było. – Proszę za mną, zaprowadzę was do profesora Sawczenki.