Читать книгу Czerwony jeździec онлайн
56 страница из 123
Zajcew z jakiegoś powodu spodziewał się zapachu zwierząt i szpitala. Woni psów i chlorowania. Ale w korytarzach pachniało jedynie słońcem, kitem okiennym i materiałami biurowymi. Profesor Sawczenko również przypominał raczej urzędnika niż wiwisekcjonistę.
– Tak, tak, tak – wysłuchał. – Pierniczek, tak. Wybitny egzemplarz rasy. Wyjątkowy efekt wyjątkowo przemyślanego procesu selekcji. A co się stało?
– A to właśnie wyjaśniamy. – Zajcew wzruszył ramionami. – A czy to zwyczajna procedura? Chodzi mi o to, że konia od razu przywieziono tutaj…
– Nadzwyczajna, oczywiście! – Ręce Sawczenki wzbiły się w górę, a następnie splotły na profesorskim brzuchu, przydając mu dyrektorskiego wyglądu. „Jak to?”, chciał zapytać Zajcew. Ale profesora nie trzeba było ponaglać, wykład już się zaczął.
– Zazwyczaj przyjmujemy ciało, jeśli zachodzą jakieś podejrzenia. Kiedy koń padnie. Kiedy chorował, a choroba mogłaby być zakaźna. Wiecie, w warunkach miejskich i z uwagi na dorożkarstwo dowolny przypadek infekcji…