Главная » Czerwony jeździec читать онлайн | страница 62

Читать книгу Czerwony jeździec онлайн

62 страница из 123

Kolcow skinął głową.

– Wszystko jak w przypadku ludzi. Czemu, według was, z końmi miałoby być inaczej?

Zaczął podnosić za rogi foldery i kartki leżące na stole. „I co ja tam chcę wyczytać poza literami? – pomyślał Zajcew ze smutkiem. – No nic, jakoś się z tym uporam”. Kolcow podsunął mu chudziutką teczkę.

– Wezmę to, za waszym pozwoleniem. – Zajcew przykrył teczkę dłonią i nie spuszczał wzroku z towarzysza Kolcowa. Ten nie mrugnął, nie odwrócił się. Wzruszył tylko ramionami.

– Wszystko mi jedno. To kopia.

Zajcew widział, że wcale nie było mu wszystko jedno. Kolcow się naprężył. Przyciskanie towarzysza weterynarza nie miało sensu, zwłaszcza teraz. Równie dobrze można by próbować zmiażdżyć szafę pancerną. Teraz trzeba było sobie po prostu pójść. Zajcew wstał. Wsunął teczkę pod pachę. Serdecznie podziękował za okazaną pomoc.

Kolcow uniósł wargi w uśmiechu. Zajcew nieszczerze rozpromienił się w odpowiedzi.

„Co cię tak zaniepokoiło, towarzyszu Kolcow? Czegoś się tam dopatrzył?” – Zajcew zadał sobie to pytanie już w korytarzu. Podszedł do okna. Kolcow się migał, to jasne. W rozmowie z milicjantem ludzie mogą to robić z tysiąca różnych powodów, a tylko niektórzy robią to, bo sami są winni. Kolcow niewątpliwie był zmieszany. Tylko dlaczego? Zajcew przekartkował raport. Obawiał się typowych odręcznych lekarskich bazgrołów, ale raport był już przepisany na maszynie. Tylko co mówił? W miarę jasny był tylko schemat konia, na którym szybka i dokładna ręka Kolcowa oznaczyła jakieś niebieskie strzałki i nierówne elipsy. Czym są? Co oznaczają?

Правообладателям