Читать книгу Czerwony jeździec онлайн
63 страница из 123
– Ej! – krzyknął. – Tak, towarzyszu, wy.
Z towarzysza był jeszcze młody szczawik. Lat miał ze dwadzieścia, a może nawet mniej. Był chuderlawy i długoręki, jak nagle wyrośnięty szczeniak. Poły fartucha miał pogniecione – pewnie odsiedział swoje w bibliotece.
– Towarzyszu – Zajcew mignął legitymacją – jestem z milicji.
Na pozbawionej zarostu twarzy pojawiła się obawa. Zajcew postanowił ją rozwiać.
– Czy moglibyście mi podpowiedzieć?… Otrzymałem dokument. Ale nijak nie mogę się domyślić, o co w nim chodzi. Wszystkie słowa rozumiem, ale ich sensu nie. Nauka. Głową muru nie przebijesz.
To młokosowi schlebiło. Przybrał wyniosłą, ekspercką postawę, co wyglądało niemal zabawnie. Założył ręce za plecy.
– O co chodzi o tu? – Zajcew wyciągnął kartkę w jego kierunku, zatroszczywszy się o to, żeby zakryć palcem słowo „Pierniczek”.
– Zobaczmy, zobaczmy. – Student pośpiesznie wodził oczami linijka po linijce, czasem przerzucał spojrzenie na rysunek i z powrotem. – Co też się stało waszemu konikowi? – zapytał ze współczuciem.