Читать книгу Niewierni онлайн
113 страница из 323
– To dawny prospekt Pobiedy, teraz imienia Władimira Władimirowicza – wyjaśnił beznamiętnie Gruzow, a Jagan od razu pomyślał o swoim kizlyarze i poczuł, jak smok poruszył się nerwowo.
– Dużo się zmieniło. Miasto prawie nie do poznania… wiele się buduje – rzucił Zaricki.
– Moskwa, Kadyrow, mafia… wszyscy inwestują, bo to też jakiś sposób na lepsze jutro dla Czeczenów. Ludzie są zmęczeni, chcą choć trochę normalności – dodał Gruzow.
– Ładnie tu się zrobiło, ale to wciąż Czeczenia – wymamrotał Jagan.
– W Gudermesie byłeś? – zapytał Zaricki.
– W ubiegłym roku… – Jagan obserwował szybko przesuwające się widoki za oknem samochodu. – Ładnie odbudowany. – Po chwili dodał: – Patrzcie, jakimi samochodami tu jeżdżą! Mała Moskwa czy co?
– Co ty, starszyna, Czeczenów nie znasz? – zapytał Zaricki i wyrzucił papierosa przez okno. – Rubelek dla brata, rubelek dla żony, rubelek dla dziadka, rubelek dla miasta i sto dla mnie.
– To prywatyzacja po kaukasku… zresztą u nas jest tak samo. I tak te pieniądze kiedyś gdzieś zainwestują – skomentował Gruzow.