Читать книгу Niewierni онлайн
116 страница из 323
Zaczęło się już ściemniać i włączone zostało oświetlenie budowli przypominającej Hagię Sophię w Stambule. Cztery wysokie, wyjątkowo smukłe minarety o ostrych szczytach wyrastały na rogach meczetu, jakby miały go bronić przed niewidzialnym wrogiem. Tysiące świateł dodawało świątyni więcej dramatyzmu niż majestatu.
Kosow zwolnił i wszyscy jak zaczarowani wpatrywali się w ten widok. Jagan pomyślał, że minarety stoją wbrew prawom fizyki i każdy z pewnością pięknie by się zwalił od jednego celnego trafienia z RPG.
Skręcili w lewo, w sześciopasmową aleję, i w ciszy minęli meczet po prawej stronie. Po trzystu metrach dojechali do stojącego opodal skrzyżowania nowego dziesięciopiętrowego apartamentowca.
– Jesteśmy na miejscu – zakomunikował Zaricki, blisko czterdziestoletni major. – To ten dom po lewej… najwyższe piętro.
Kosow i Jagan musieli się pochylić, żeby spojrzeć w górę.
– Ostatnie trzy okna po prawej – dodał Zaricki.
– Ciemno – rzucił Kosow.
– Dobrze! Tak miało być!
– No… to co? – wtrącił Gruzow. – Zaczynamy?