Читать книгу Niewierni онлайн
133 страница из 323
ssss1
Rano Karol wypożyczył białą toyotę corollę, model z przełomu wieków.
Nigdy nie korzystał dwa razy z tej samej wypożyczalni, ale teraz miał mało czasu i zdecydował się na garaż U Jusufa przy ulicy Zubairi, z drugiej strony okazałego budynku Banku Islamskiego. Ostatni raz brał tam samochód dwa lata temu, więc ryzyko było minimalne.
Pracownik z niedbale zawiązaną na głowie kefiją, przeraźliwie chudy i z trzydniowym białosinym zarostem, sprawiał wrażenie, jakby nie obchodziło go nic poza khatem, którego potężna porcja wypychała mu policzek. Skserował paszport Karola, nawet go nie przejrzawszy, i gdyby był wystawiony na prezydenta Saliha albo Michelle Obamę, też pewnie by tego nie zauważył. Karol zapłacił za dwa dni sto pięćdziesiąt dolarów.
Dochodziła dziewiąta rano. Do Adenu było ponad trzysta pięćdziesiąt kilometrów i mimo że droga wydawała się całkiem dobra, wiedział, że nie zdąży dojechać na miejsce przed zachodem słońca. I o to mu chodziło.
Dlatego kiedy po kilku kilometrach się zorientował, że klimatyzacja w samochodzie nie działa, od razu zrezygnował z reklamacji. W końcu w Adenie planował spędzić tylko kilka godzin.