Читать книгу Niewierni онлайн
135 страница из 323
Sajed mówił o Tunezyjczyku Abdulu, jakby winił Sajeda za wprowadzenie go do Bazy. Ale w grę wchodziła też znacznie gorsza sytuacja: Abdul mógł już wcześniej pracować dla CIA albo Mosadu i było tylko kwestią czasu, kiedy wrogowie uderzą w organizację. Czyli on, Safir as-Salam, może odegrać teraz rolę przynęty. Ta myśl napawała go niepokojem i coraz bardziej dodawał gazu, by jak najszybciej zobaczyć się z profesorem.
To oczywiste, że Sajed może tak myśleć – skonstatował w duchu – skoro i ja w końcu poczułem, że coś tu nie gra. Pewnie gdybym inaczej ocenił sprawę Abdula… próbował go tłumaczyć… nie wyjechałbym już z Sany… Ale skąd o tym wiedzą Irlandczycy?
Nie podejrzewał wcześniej, by Sajed był aż tak przebiegły. Co gorsza, po raz pierwszy zdał sobie sprawę, po jakim kruchym lodzie on sam stąpa. I nie chodziło tu o dżihad, chodziło o sprawy wewnętrzne. Kiedyś tak nie było. Więcej, był przekonany, że to on steruje Sajedem. Dopiero teraz coś zazgrzytało w jego rewolucyjnej misji. Rzeczywiście sprawa Abdula z Wiednia mogła mieć dla Bazy katastrofalne skutki, ale kiedy pomyślał, że mogłaby tym samym zniweczyć jego misję, zaczął wyciskać ze starej toyoty ostatnie siły, wbrew martwemu prędkościomierzowi i charczącej skrzyni biegów.