Читать книгу 1793 онлайн
37 страница из 127
– Współczuję.
Cardell głośno się żacha.
– Przyszedłem tu po zagubioną sakiewkę z pieniędzmi, nie po współczucie.
– Zważywszy na waszą niechęć do imienia Gustaw, domyślam się, że straciliście tę rękę w czasie ostatniej wojny.
Cardell znowu potwierdza słowa Wingego niechętnym skinieniem głowy.
– Wspominam o tym fakcie tylko dlatego, że wasza wiedza o amputacjach na pewno przewyższa to, co ja o nich wiem. Czy moglibyście wyświadczyć mi przysługę? Zerknijcie na ten kikut i powiedzcie, co o nim sądzicie.
Tym razem Cardell poświęca na oględziny więcej czasu. Skóra zmarłego jest wciąż pokryta warstwą brudu, chociaż na jej umycie poszło sporo mydła i wody. W końcu zauważa to, co powinien był dostrzec przy pierwszych oględzinach zwłok.
– To nie jest świeża rana. Ta jest od dawna zaleczona.
Winge potwierdza jego opinię skinieniem głowy, jakby chciał pokazać, że on też ją podziela.
– Zgadza się. Czasem, kiedy znajdujemy zwłoki w takim stanie, snujemy przypuszczenia, że przyczyną śmieci były widoczne na ciele obrażenia albo że są one dziełem sprawcy, który w tak prosty sposób chciał się pozbyć śladów swojego czynu. W tym przypadku żadna z tych opcji nie ma racji bytu. Wcale by mnie nie zdziwiło, gdyby się okazało, że wszystkie cztery kikuty są takie same.