Читать книгу 1793 онлайн
39 страница из 127
– Rozumiem, że podczas wojny widzieliście wiele okaleczonych ciał?
Cardell kiwa głową. Nie przywykł do sytuacji, w których ktoś w sposób rzeczowy i naukowy dokonuje analizy stanu zwłok. Widać po nim, że jest podenerwowany. Niepokój rozwiązuje mu język.
– Wielu spośród tych, których straciliśmy w Zatoce Fińskiej, wody Bałtyku wyrzucały jesienią pod murami twierdzy Sveaborg, przed stanowiskiem baterii dział. Ci z nas, których oszczędziła gorączka, musieli ich pogrzebać. Dorsze i kraby miały używanie. Najgorsze było to, że te trupy jakby się same poruszały. Wydawały odgłosy, które przypominały bekanie i jęki. Z każdego wyciągaliśmy węgorze, które wślizgiwały się do ich wnętrza i pasły do woli, a gdy przerywaliśmy im ucztę, wiły się ze wściekłością na ziemi.
– Co można powiedzieć w tym kontekście o naszym Karlu Johanie?
– To dwie różne sytuacje. Wtedy grzebaliśmy poległych szybko, zaraz po bitwie, najlepiej tego samego dnia, gdy wypadli za burtę. Kiedy wyciągaliśmy ich z wody, mieli blade twarze, wodniste oczy i pomarszczoną skórę. I podobnie jest w tym przypadku. Myślę, że Karl Johan nie leżał w jeziorze zbyt długo. Moim zdaniem najwyżej kilka albo kilkanaście godzin. Najpóźniej trafił tam po zapadnięciu zmroku.