Читать книгу 1793 онлайн
67 страница из 127
Winge odwraca się do niej plecami, a ona przekłada mu rękę przez bok, tak jak jej kiedyś pokazał. Dziewczyna czuje pod palcami każde jego żebro, oddech ma tak głęboki, że prawie się nie rusza. Przypomina mu jego żonę, bo ma identyczne długie włosy i identyczny kolor oczu. Dzisiaj podobnie pachnie, jej ciało jest tak samo ciepłe.
Dziewczyna gasi świecę stojącą obok łóżka. Czuje miarowe uderzenia pulsu Wingego. Gdy przychodzi sen, jego oddech powoli się wyrównuje. Kilka razy porusza się niespokojnie, ale się nie budzi. Dziewczyna głaszcze go po czole ruchami, które kiedyś jej pokazał, i nuci mu do snu słowa piosenki, której ją nauczył.
Winge przebudza się o świcie i jak zwykle nie wie, czy te ulotne chwile między snem a jawą, gdy jego nierozbudzony jeszcze umysł pozwala mu na nowo przeżyć to, co już było, potraktować jako ulgę, czy męczarnię. Wstaje z łóżka i zakłada ubranie. Johanna leży pod kołdrą i budzi się dopiero w chwili, gdy Winge przekręca klucz w zamku, żeby otworzyć drzwi.
– Dziś wieczorem przyjdę ostatni raz.