Читать книгу 1793 онлайн
77 страница из 127
– To miała być moja pierwsza bitwa. Na morzu wszystko dzieje się cholernie powoli. W chwili gdy jedna flota zauważy drugą, zaczynają się manewry. Dowódcy pilnują wiatru i prądów, aby zbliżyć się na odpowiednią odległość, a potem ustawiają się w szyku bojowym, burtą do nieprzyjaciela, bo tylko w takiej pozycji można wykorzystać działa. Na dany rozkaz zaczynamy strzelać… prowadzimy nieustanną kanonadę. To, co się dzieje na morzu, widzimy tylko przez ambrazury, gdy trzeba sprawić działa przed oddaniem strzału, załadować je prochem i kartaczami. W najlepszym razie widać czerwone od krwi fale i unoszący się na wodzie sprzęt. W najgorszym… ustawione w jednej linii działa potrafią w jednej chwili oczyścić pokład okrętu z ludzi, masztów i olinowania. I my, i nasi przeciwnicy stanowimy tarcze strzeleckie. Coś okropnego. Kule, które nie trafiają w cel, odbijają się od pokładu i wstrząsają całym okrętem. Odłamki drewna wbijają się w ciało jak w masło. Ludzie srają i sikają na stojąco, odchody mieszają się z krwią, na której się ślizgamy w naszych gładkich butach. W obliczu śmierci pot cuchnie inaczej. Wiedzieliście o tym? Jeśli się go wymiesza z dymem prochowym, powstają perfumy własnej produkcji. Gdybyśmy mieli do dyspozycji wystarczającą liczbę kul, zwycięstwo byłoby nasze.