Главная » 1793 читать онлайн | страница 80

Читать книгу 1793 онлайн

80 страница из 127

Lewe rosyjskie skrzydło uznało ucieczkę swoich towarzyszy za manewr wykonany na rozkaz głównego dowódcy i ruszyło za nimi. Na miejscu pozostał rosyjski środek. W miarę jak nad Svensksundem zapadały coraz większe ciemności, z walki eliminowano kolejne rosyjskie okręty. Szły na dno, pozostawiając zabitych i rannych we wzburzonej wodzie, która przypominała czerwony, wrzący wir. Ostatnie jednostki próbowały wykonać zwrot i uciec, lecz było już za późno. Zabrał je sztorm, żołnierze potopili się pośród fińskich szkierów.

Pytaliście, panie Winge, o mnie? No cóż… po południu Ingeborg została trafiona rosyjską kulą. Strzał strącił ze stojącej koło mnie lawety dwunastofuntowe działo, które potoczyło się po pokładzie w przeciwną stronę. Pocisk rozerwał na miejscu kilkunastu kanonierów na strzępy. Tych, którzy nie znaleźli się na drodze pocisku, zabiło toczące się po pokładzie działo. To był pocisk żarowy: wszędzie tam, gdzie zetknął się z drewnem, wywoływał pożar. Kiedy w końcu przejęliśmy kontrolę nad sytua­cją, wypadłem na pokład, gdzie panował całkowity chaos. Przez cały ten czas, gdy byliśmy zajęci gaszeniem ognia, nie mogliśmy użyć dział do obrony. Fregata szła powoli na dno. Naszym jedynym ratunkiem było podniesienie kotwic i osadzenie statku na mieliźnie. Walczyliśmy z kabestanem, kiedy nagle nasz magazyn z prochem wyleciał w powietrze. Kabestan oderwał się od śrub mocujących, a ci z nas, którzy nie odnieśli bezpośrednich ran, wypadli za burtę. Ja wylądowałem w wodzie na kawałku roztrzas­kanego pokładu. Miałem wrażenie, jakby uszło ze mnie całe powietrze, a chwilę potem łańcuch z kabestanu zatoczył łuk, owinął mi się wokół lewej ręki i prawie przygwoździł mnie do desek. Mój towarzysz utonął, ale ja utrzymywałem się na wodzie. Pod wieczór znalazła mnie obsada działa, która płynęła na spotkanie z głównymi siłami. Zrobili pętlę ze sznura, obwiązali mi nią rękę, a potem obcięli ją pod łokciem. Tego samego dnia moja wojna dobiegła końca. Do zdrowia dochodziłem w obozie polowym w Lovisie. Do Sztokholmu wróciłem z transportem chorych. Od trzech lat żyję tu w takim stanie, w jakim mnie teraz widzicie. – Cardell uderza o blat stolika bukową protezą lewej ręki. – Z pewnością wiecie, że tamta wojna nie miała sensu, a zwycięstwo nic nam nie dało. Ale jedna rzecz utkwiła mi szczególnie w pamięci. Późną wiosną dziewięćdziesiątego roku poznałem młodego oficera o nazwisku Sillén. Opowiedział mi o niezwykłym zdarzeniu, do którego doszło tamtego roku wkrótce po naszej bitwie pod Fredrikshamn. Król Gustaw i jego sztab znowu ruszyli w pościg za Amphionem. Pewien kapitan, niejaki Virgin, zameldował królowi o nieudanej próbie zdobycia pobliskiej rosyjskiej stoczni. Aby unaocznić niepowodzenie misji, pokazał mu swoją zranioną rękę i wskazał na sternika, któremu kula przestrzeliła brzuch i teraz leżał na pokładzie okrętu w swoich własnych jelitach. Gustaw skierował palec na wciąż dymiące zwłoki sternika i powiedział żartobliwie do otaczających go oficerów, że ciało tego człowieka przypomina mu wypchaną lalkę z jego własnej opery pod tytułem Gustaf Wasa. Po tych słowach król i jego świta wybuchnęli śmiechem i zaczęli głośno dowcipkować. Tacy właśnie byli ludzie, dla których walczyliśmy i ginęliśmy, i takie usłyszeliśmy od nich słowa podziękowania.

Правообладателям