Главная » Grzeszna i święta читать онлайн | страница 27

Читать книгу Grzeszna i święta онлайн

27 страница из 42

– Zro­bię sobie kawę, bo zanim docze­kam się, aż mi coś zapro­po­nu­jesz, padnę z pra­gnie­nia – rzu­cił alu­zyj­nie Prze­mek, pod­no­sząc się z kanapy. – Widzę, kole­żanko, że cał­kiem odle­cia­łaś – zachi­cho­tał.

– O tak, dla mnie z mle­kiem, pro­szę – odpo­wie­działa Anna i wycią­gnęła się na sofie. – Męż­czy­zna w domu to bar­dzo przy­datne urzą­dze­nie – dodała ze śmie­chem.

Mogła sobie pozwo­lić na takie zacho­wa­nie w obec­no­ści przy­ja­ciela. Znali się prze­cież bar­dzo dobrze, lubili i nie musieli niczego przed sobą uda­wać. Łączyła ich szcze­gólna więź. Oby­dwoje mieli poczu­cie, że w tym zakła­ma­nym świe­cie, peł­nym fał­szu i obłudy, oni jedni są auten­tyczni od początku do końca. Kiedy byli razem, nie musieli przy­wdzie­wać żad­nych masek, kre­ować się na kogoś, kim nie są. Mogli wyjść ze swo­ich ról, które codzien­nie odgry­wali na uży­tek tłumu. Prze­mek w roli biz­nes­mena nie czuł się dobrze, ale to przy­no­siło mu pro­fity, które z kolei pozwa­lały mu żyć na wyso­kim pozio­mie. Anna, choć nie dawała za wygraną i nie prze­stała wal­czyć z dyrek­to­rem szkoły o moż­li­wość wpro­wa­dze­nia inno­wa­cyj­nych metod naucza­nia, coraz czę­ściej była zmę­czona mono­to­nią pracy, w któ­rej każdy prze­jaw jej entu­zja­zmu spo­ty­kał się z kry­tyką prze­ło­żo­nego.

Правообладателям