Читать книгу Wzgórze Wisielców онлайн
67 страница из 110
– Siggi, czy chciałbyś pójść teraz ze mną? – Freyja uśmiechnęła się do chłopca. Miał keczup w kącikach ust i lepkie rączki. – Trochę sobie porozmawiamy.
– O czym?
– Och, o różnych rzeczach. To pomogłoby nam odnaleźć twoją mamę.
Chłopiec zamyślił się na chwilę, po czym skinął głową. Freyja zaprowadziła go do małego pokoju przesłuchań, posadziła na kanapie, wręczając mu pluszowego misia, któremu odpadło jedno oko. Z niewiadomych powodów akurat ta zabawka wzbudzała wielkie zainteresowanie dzieci, zwłaszcza tych w stanie przygnębienia, i Siggi potwierdził tę prawidłowość. Podczas gdy oglądał nową zabawkę, Freyja zaprowadziła Didrika i Huldara do przyległego pomieszczenia, skąd mogli śledzić przebieg rozmowy dzięki lustru weneckiemu i głośnikom. Choć raz mogła mieć pewność, że wypowiedzi żadnego z nich nie przeszkodzą jej zebrać myśli.
Włączyła nagłośnienie, przypięła mikrofon i wróciła do Siggiego. W normalnych warunkach korzystałaby także ze słuchawki, żeby zadawać pytania suflowane przez policjanta, prawnika albo sędziego obserwującego przesłuchanie zza lustra. Korzystając ze swojej wiedzy i doświadczenia, przekazywała je dziecku takim językiem, żeby mogło zrozumieć i odpowiedzieć szczerze. Musiała uważać, żeby nie sugerować żadnych słów ani nie zadawać pytań z tezą. Dzieci przejawiają tendencję do formułowania wypowiedzi w taki sposób, żeby zadowoliły dorosłych. Ale tym razem to ona miała zadawać wszystkie pytania. Chłopiec pozostawał tak wielką zagadką, że każdy szczegół ustalony podczas tej rozmowy był dla nich nową informacją.