Читать книгу Wzgórze Wisielców онлайн
77 страница из 110
Freyja milczała przez chwilę.
– Czy ten pan zaprowadził cię do mieszkania? – Siggi potwierdził skinieniem głowy i Freyja na tym poprzestała. Przeszła do następnego pytania: – Czy został tam z tobą przez jakiś czas?
– Wyszedł.
– Czy zrobił ci coś złego? W mieszkaniu albo w samochodzie.
Siggi zawahał się, najwyraźniej grzebiąc w pamięci.
– Nie.
Freyja odetchnęła z ulgą. Czuła, jak rozluźniają się napięte mięśnie jej ramion, uznała jednak, żeby mimo wszystko wezwać lekarza po zakończeniu rozmowy. Chłopiec zostanie poddany oględzinom lekarskim. Nie mogła wykluczyć, że nie chciał mówić o czymś, co się stało, albo ktoś kazał mu milczeć.
– Jak długo byłeś w mieszkaniu, zanim my się tam pojawiliśmy?
– Nie wiem. Bardzo długo.
– Czy przyszedłeś tam rano, czy po obiedzie? – Freyja przeformułowała pytanie. – Jadłeś już lunch czy tylko śniadanie tego dnia?
– Nie jadłem śniadania i nie jadłem lunchu. Była noc.
– Przyszedłeś do tego mieszkania w nocy?
– Tak. Potem zrobił się dzień. Ale było późno, bo jest zima. Latem zawsze jest dzień.